piątek, 26 kwietnia 2013

Moje jedzenie.



Przyznaje, nie liczę kalorii, nie wiem czy zjadam kalorii 1500, mniej czy więcej. Jest to dla mnie bardzo trudne do policzenia ponieważ nie wyorażam sobie ważenia każdego produktu i sprawdzania w tabeli jego kaloryczności. Jestem ciekawa czy i jak Wy to robicie?
Oczywiście sprawdam kaloryczność danego produku na opakowaniu ale później nie wiem czy zjadam 100g czy 200g. Jakoś nie nabrałam jeszcze nawyku liczenia kalorii. Chciałabym zjadać dziennie ok 1300 max 1500, ale czy tak jest, nie wiem.




Zawsze staram się najadć na śniadaie. Nie żałuję sobie bo wiem, że to co zjem napędza mój metabolizm i do końca dnia na pewno zostanie przetrawione. Staram się zjadać produkty zbożowe, pełnoziarniste uzupełnione o warzywa, owoce lub/i białko. 

Uwielbiam wszelkiej maści kanapki, oczywiście z pełnoziarnistego chleba (teraz jest żytni 100%, a ostatnio był orkiszowy). Do tego mnustwo dodatków; warzywa, ser, chuda wędlina jajko, w różnych kombinacjach.
Uwielbiam też płatki owsiane z jogurtem i bakaliami lub owocami, oczywiście też w różnych kombinacjach.

Drugie śniadanie podobnie, ale nigdy nie jest ono takie samo i oczywiście porcja jest mniejsza.





Obiad staram się by był ciepły. Uwielbiam wszelakie zupy, najlepiej zabielane, jogurtem oczywiście. Do tego nie może zabraknąć mięska, najlepiej żeby było gotowane, choć nie zawsze tak jest. Obiad jest dla mnie dość kłopotliwy. Przeważnie mam ochotę na to co jedzą inni, dlatego staram się przebić ich swoim obiadem.
Niestety nie zawsze wychodzi. Wczoraj na przykład miałam ogromną ochotę na placki ziemniaczane, chodziły za mną od kilku dni. Akurat siostra wymysliła placki po węgierku, więc postanowiłam zrobić osobną porcję dla siebie, bez mąki i sosu. Placki usmażyłam na teflonowej patelni lekko posmarowanej śladową ilością oleju. Niestety smakowały, może nie okropnie, ale nie było to to o co mi chodziło. Nie dałam rady ich zjeść, nie smakowały. Stwierdziłam, że tak naprawdę smak placków ziemniaczanych daje smażenie na oleju. Nie wytrzymałam i zjadłam jednego placka usmażonego w mało "dietetyczny sposób".
Ale on smakował! Wiem, nie ma się czym chwalić, ale musiałam sobie dogodzić:)





Ostatnia jest kolacja. Zawsze staram się by była lekka i nie najadam się do syta. Mało, a dobrze. Przewarznie jest to warzywo i jakiś nabiał. 

To co zjem w ciągu dnia zapisuję w swoim książkowym kalendarzu. Codziennie zapisuję co zjadłam i ile czasu spędziłam na aktywności fizycznej. Oto mój tygodniowy zapis:


Poniedziałek:
I śniadanie: płatki owsiane+ banan, żurawina, śliwka i jogurt naturalny
II śniadanie: banan+ kiwi+ śliwka
obiad: kapuśniak+ kanapka orkiszowego+ sałata, mozzarella, ogórek konserwowy
kolacja: omet z 2 jaj+ szynka i szczypiorek

Wtorek:
I śniadanie: 3x chleb orkiszowy+ szynka i sałata
II śniadanie: płatki owsiane+ jogurt i śliwki
obiad: gotowana mała pierś z kurczaka+ łyżka ziemniaków got.+ pomidory ze śmietaną+ zupa jarzynowa
kolacja: ogórek z jogurtem i fetą

Środa:
I śniadanie:2x kromka chleba orkiszowego+ sałata+ szynka, jajko, ogórek
II śniadanie: zupa jarzynowa
obiad: makaron razowy+ sałata, szynka, mozzarella, ogórek+ sos czosnkowy z jog. naturalnego
kolacja: twarożek+ jogurt, ogórek i szczypiorek


Środowy obiad.


Czwartek:
I śniadanie: 2x chleb żytni+ biały twaróg półtłusty+ ogórek
II śniadanie: 2x banan
obiad: 3x placek ziemniaczany+ mięso duszone z warzywami 
kolacja: twaróg z jogurtem naturalnym+ rzodkiewka i szczypiorek

Dziś jest piątek, wiem ile czego dokładnie zjadłam, więc może policzę kalorie? Zobaczę jak to wygląda i jak rozkładają się "siły" w ciągu dnia;-)

Piątek:
I śniadanie: 3x kromka chleba żytniego (3x75kcl)+ jajko gotowane (78kcl)+ rzodkiewka (2kcl)+   sałata (6kcl)= 311kcl
II śniadanie: miseczka owoców (jabłko, banan, pomarańcza, ananas) ok. 500g, w różnych           proporcjach więc trudno policzyć dokładnie, ale będzie to mniej więcej 280-300kcl
obiad: 2x kromka opieczonego chleba żytniego (2x75kcl)+ 2x jajko sadzone (2x127kcl)+ ogórek szklarniow(23kcl)+ szczypiorek (1kcl)= 428kcl
kolacja: twarożek ze szczypiorkiem i rzodkiewką (ciężko policzyć ale ok. 130- 150kcl)

Razem: 1149- 1198kcl no 1200;-)

Całkiem nieźle!


Mój dzisiejszy obiad:)

Muszę się jeszcze pochwalić moimi dzisiejszymi paznokciami:-)












5 komentarzy:

  1. paznokcie wyglądają genialnie !
    co do jedzenia- całkiem smacznie wygląda. Mi obiady też sprawiają ogromny problem- przede wszystkim jak wracam zmęczona po całym dniu i głodna to nie zawsze chce mi się pichcić sobie coś dietetycznego, a to zazwyczaj kończy się tragedią :(

    co do mel b na brzuch- raczej nie dla mnie, bo z brzucha chcę spalić oponkę, więc inwestuję raczej w bieganie. A sporadyczne ćwiczenia tych mięśni będą zapewniać mi skalpel i killer - takie mam założenia na nowy plan treningowy. Ale na pewno spróbuję mel b na pośladki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no wlasnie z tymi kaloriami to jest czysta matematyka, ktora nie kazdy lubi, jednak przy odchudzaniu niestety jest to wskazane trzeba sie do tego zmusic ja zaczynam niestety liczyc kalorie, zeby miec pojecie ile jem (mam wrazenie ze troche za malo)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie można dać się zwariować z tymi kaloriami,ale warto liczyć by mieć rozeznanie. Jesz dużo warzyw,a to jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wydaje mi się że dobrze jesz z tego co widze na zdjęciach ;d pzedewszystkim twoje posiłki sa zdrowe i tak cudnie wyglądają :) oby tak dalej

    i pamiętaj nie ma co wariowac z liczeniem kalorii

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko zmiksowałam. Niestety nie mam sokowirówki. Wyszło trochę jak mus dlatego uzupełniłam wodą ;)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy zostawiony komentarz. Będzie mi bardzo miło odpowiedzieć na każdy z nich:-)